Szlafroczek (inspirowane zdjęciem Agnieszki)...
Nienaturalnie wygięci spacerowali jeden za drugim. Kroki posuwiste, arytmiczne, krótkie i bezcelowe. Każdy szedł w swoją stronę idąc za wszystkimi. Bo nie było sensu się wyłamywać. Kruchy porządek. Marazm. Brnęli tak jeden za drugim, taplając się w grotesce, dławiąc się nią. Piętno śmiesznej śmierci wrzynało się w każdą komórkę, każdy genom. Setki lat spędzonych na spacerowaniu... Śmieszne pidżamy w kolorowe paski i futrzane klapciaki w grochy dodawały im swoistej, sarkastycznej powagi... Ustanawiali czas. Krokami. Sekundy, minuty, godziny... Groteskowo wynaturzony Tysiącleć stał całkowicie nieruchomo dragając tylko nieznacznie, kiedy już Rocznik zrobił krok. Zmęczony Sekundnik poruszał się przy nich niczym mały fotonik.
"Koniec spaceru! Wracać do łóżek" - strażnik Wielki Wybuch zatrzymał wszystkich w pół kroku. Jeden po drugim zwlekli się z trawnika i ruszyli równym krokiem do wnętrza budynku.
Ordynator Czas obserwował ich przez okno swojego gabinetu. Wiedział, że te spacery szkodzą jego pacjentom, ale nic nie mógł poradzić. Odgórne zalecenia Nieskończoności. Zapalił papierosa. "Następną Pętlę Nieskończoności sobie odpuszczam. Dam im wolne." powiedział sam do siebie i uśmiechnął się mimowolnie. On też miał już tą całą monotonię głęboko w dupie...
Dodaj komentarz