Z czego ja sie kurwa ciesze?
No fakt - już się nie cieszę.
A przez cały dzień - od godziny 14:10 - miałem taki zajebisty humor. Cieszyłem ryja ze wszystkiego. Nawet z tego, że pizza jedzie na rowerze.
Waszawa-Gliwice-Katowice-Kraków-Warszawa. To wszystko w 27 h
Ładna kurwa trasa. Swoją drogą to Kraków jest zajebisty. Jak ktoś nie był to niech zapluwa się zazdrością.
I chuj. Nie ma. Nic. Wszystko od nowa. Choć pewnie nie. "Bo do czegoś trzeba czegośtam" - czy jakoś tak.
Ja pierdole! No nie no nie wierze! Pzez cały dzień byłem dobrym człowiekiem - naprawde dobrym. I co? I KURWA NIC!!! No cóż. Przynajmniej się sprawdziłem. No i pojeździłem pociągami.
Bilans tygodnia: straciłem 4 drogie mi osoby (z czego dwie bezpowrotnie) - nic nie zyskałem. OK! Super nie? Limit pecha na najbliższy miesiąc wyczerpany. Jeszcze tylko jedna rzecz może się spieprzyć. "A jak coś może się spieprzyć - to spieprzy się napewno". Ale to już by wyjebało mi przydział pecha na najbliższę pół roku (jak nie więcej).
CHUJ WIECIE O ŻYCIU!!! (takie motto na koniec)
Dodaj komentarz