Słowa zabrzmiały echem. Dźwięk rozchodził się po ścianach świątyni tańcząc między kolumnami i odbijając się od ścian. A może to tylko jemu dzwoniło w uszach? Legenda głosiła, że świątynia jest tylko iluzją która okłamuje wszystkie zmysły. Patrzył chwilę na nią. Bogini stała po środku z mieczem w lewej i tarczą w prawej dłoni. Czuł zal. Przybył tu w poszukiwaniu siły, władzy, bogactwa, a zastał tylko kamienny posąg bogini wojny. A jej twarz była pełna nienawiści. Mędrcy mówili, że była wojowniczką, która tak silnie nienawidziła wrogów, że po śmierci zyskała boską moc. Odwrócił się. Nie chciał umierać w tej koszmarnej ruinie. Ruszył szybkim krokiem przed siebie. Mijał kolejne rzędy kolumn i naw zwrócony już tyłem do wykrzywionej strasznym grymasem twarzy posągu. Czuł ból. Rany krwawiły zostawiając karmazynowy ślad na posadzce. Nie widział nic dookoła. Powoli tracił wzrok od utraty krwi. Niemal wybiegl z budynku i zapłakał w duchu. Przewrócił się w końcu u stóp świątyni, czując nieubłagalną śmierć, która nie da mu drugiej szansy na wypełnienie misji i dokonanie zemsty...