• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog Dziwnego pojeba.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Kategorie postów

  • Elektroakustyk (3)

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Lipiec 2008
  • Lipiec 2007
  • Lipiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Wrzesień 2004
  • Maj 2004
  • Marzec 2004
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Marzec 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Archiwum maj 2003

< 1 2 >

Szlafroczek (inspirowane zdjęciem Agnieszki)...

Nienaturalnie wygięci spacerowali jeden za drugim. Kroki posuwiste, arytmiczne, krótkie i bezcelowe. Każdy szedł w swoją stronę idąc za wszystkimi. Bo nie było sensu się wyłamywać. Kruchy porządek. Marazm. Brnęli tak jeden za drugim, taplając się w grotesce, dławiąc się nią. Piętno śmiesznej śmierci wrzynało się w każdą komórkę, każdy genom. Setki lat spędzonych na spacerowaniu... Śmieszne pidżamy w kolorowe paski i futrzane klapciaki w grochy dodawały im swoistej, sarkastycznej powagi... Ustanawiali czas. Krokami. Sekundy, minuty, godziny... Groteskowo wynaturzony Tysiącleć stał całkowicie nieruchomo dragając tylko nieznacznie, kiedy już Rocznik zrobił krok. Zmęczony Sekundnik poruszał się przy nich niczym mały fotonik.
"Koniec spaceru! Wracać do łóżek" - strażnik Wielki Wybuch zatrzymał wszystkich w pół kroku. Jeden po drugim zwlekli się z trawnika i ruszyli równym krokiem do wnętrza budynku.
Ordynator Czas obserwował ich przez okno swojego gabinetu. Wiedział, że te spacery szkodzą jego pacjentom, ale nic nie mógł poradzić. Odgórne zalecenia Nieskończoności. Zapalił papierosa. "Następną Pętlę Nieskończoności sobie odpuszczam. Dam im wolne." powiedział sam do siebie i uśmiechnął się mimowolnie. On też miał już tą całą monotonię głęboko w dupie...

25 maja 2003   Komentarze (3)

Wielki comeback bez jakichkolwiek "uDziwnień"...

Znalazłem stary, zapomniany tekst na jednej z ok. 3000 kartek walających się po moim pokoju. Spodobał mi się. Był śmieszny. Swierdziłem, że go wstawię na bloga, ale pomyslałem, że może warto by sprawdzić czy wcześniej nie był już wpisany. W końcu to całkiem niezły tekst. Przewertowałem więc swojego bloga...

I dopiero wtedy zrozumiałem, czemu teraz nie dostaję niebotycznych ilości komentarzy, czemu wszyscy mi mówią, że styl mi się spierdolił i czemu ten tekst wcześniej się na blogu nie pojawił. Kurwa! Ten tekst to miernota w porównaniu z wcześniejszymi! Jaki ja byłem kiedyś genialny!

W związku z tym postulatem postanawiam, ze od dzisiaj zaczynam od nowa pisanie genialnych notek! Ta może jeszcze genialna nie jest, ale poczekam do wieczora to może mi się coś w mózgu wykluje. Blog "Dziwny" wraca do łask!

24 maja 2003   Komentarze (9)

"O słowie na s." czyli list #4 z serii "Listy...

Najprzecudniejsze słowo na tym świecie brzmi "spierdalać". Jego podstawą etymologiczną jest słowo "pierdolić", będące wulgarnym określeniem kopulacji. Samo jednak słowo "spierdalać" zatraciło swoje pierwotne znaczenie kopulacyjne. Oznacza ono bardzo szybkie przemieszczanie się z naciskiem na miejsce opuszczanie, nie zaś docelowe. Funkcjonuje także jako bardzo skuteczny ogólna odpowiedź na wyzwanie (zarówno realne jak i wyimaginowane) oraz jako nieodłączna część wymiany zdań między dwoma przeciwnikami. "Spierdalaj" można również powiedzieć komuś kogo się kocha. Jest to forma wyrażenia uczuć wyższych i w takim znaczeniu użyte, słowo to staje się pięknym ozdobnikiem ciepłego zdania o miłości.

Dlatego, drogie misie... KOCHAM WAS, ALE SPIERDALAJCIE.

16 maja 2003   Komentarze (7)

Dedykowane OSIEM_CZTERY "Schizowy przystanek...

Usiadłem. Ławka bez oparcia. Brudna. Obdarta. Cudownie drzewniana. Zacząłem czytać. Bezcelowo. Nuda zaglądała przez ramię. Nawet palić się nie chce. Zapaliłem wbrew sobie. Czytać.
Nadgniły mózg stanął przed chorym zadaniem zeschizowania na czysto. Byłem na działce. Patrzyłem, jak chodzą, myślą, czują. To było to. Zapaliłem wbrew sobie. Bo oni palili. I znów wśród nich gdzieś obok. Wędrując poprzez alegrycznie brudne połacie niezrozumienia. Namiot, przyczepa, ognisko, stroboskop.
Przystanek. Czekam, aż Ona wysiądzie z autobusu. Jak na zawołanie rzeczywistość urywa się, trójgwiazdkowo rozdarta szerokim akapitem. Dziura. Autobus staje na granicy istnienia. Ona wysiada.
Od razu widać, że coś jest nie tak. Ktoś wydarł stronę, ku uciesze niedopowiedzenia. Coś kurwa jest nie tak! Poedszła, usiadła, coś powiedziałem. Huk zagłuszył moje słowa. Sam ich nie słyszałem. Pocałunek. Gadka-szmatka. Ona o coś pyta. A dla mnie to nieważne, to obok. Mówię byle co, nastawiając sobie jednocześnie schizęna punkcie płyty chodnikowej. Najpierw, że szara, potem, że pęknięta. Zatopiona w swoim brudzie tkwi jako przzedwieczny kaprys bogów i wyraz nieistotności wektoru czasu w zdegenerowanym R4.
Ona znów coś pyta. Tym razem ważne. Ale nie chcę mówić. Mo to moje, to nie Jej. Patrzę na nię. I nagle melanż na działce jest bardziej realny od niej, od moich uczuć. Uśmiecham się sztucznie, bo wcale mi nie jest do uśmiechu. Kładę głowę na Jej ramieniu, ale raz zdjęte klapki już nie są szczelne. Zmysły dają się oszukać. Ale ja wiem, że Jej nie ma. Pustka niby-rzeczywistości wdziera się pozazmysłowo wgłąb mózgu.
Ona się obraża. A może nie chce się spóźnić do szkoły. Wstaje, idzie. Poszła. Ja wyciągam kartkę, ale już jest mój autobus. Zdawkowym uśmiechem witam obojętnego na mnie kierowcę. Lubię z nim jeździć, bo on jest kozak i sprawnie przebija się przez najgorsze korki. Staję obok niego i zaczynam pisać. Miejsce siedzące wolne, więc siadam. Żeby zatracić sięw pisaniu. Wyrzygać schizę na sprasowaną, wybieloną miazgę drzewną. Wstrząsy autobusu przestają przeszkadzać w skupieniu.
Już wysiadam, wychodzę, kątem oka łapię czas. Jeszcze 3 minuty do zajęć. Idę, zapalam z przyzwyczajenia. Nie ma już schizy - została na kartce - ale zabrała ze sobą barwy rzeczywistości. Wszystko jest inne, dziwne, nieprzyjemnie nijakie. Wchodzę do wydziału, gasząc peta w szarym śmietniku. Podchodzę w górę po szarych schodach. Mijam kolorowo-szarych ludzi. Ich zwyczajność stała się nagle egzotyczna. Wchodzę do sali. Lejąc na wszystkich siadam z dala i wracam do pisania. Ale już się odechciewa pisać. Za szaro. Chyba się stąd urwę... Mam dość.

12 maja 2003   Komentarze (4)

"Taka sobie choroba lokomocyjna" czyli list...

Ostatnio mam dziki humor i nastrój żeby komuś pojechać. Długo myślałem, komu pojechać. Aż w końcu pomyślałem, że nie pojadę nikomu. Za to mam coś z dedykacją dla pewnej osoby (już ona wie, że do niej HEHE). Ale taką ze wstępem... Wczoraj kartkując książkę szukałem odpowiedzi albo w ogóle jakiegoś fajnego czegoś. Najpierw losowa strona, potem coś, czego jeszcze akurat nie widziałem. Kilkadziesiąt kartek w przód i... (Rut) (1) (16-17)

Pewnie nikt z was nie wie nawet o co mi chodzi. I dobrze. Możecie sobie całą waszą teoretyczną wiedzę połączyć z Wisłą i wysłać za morze. Mam was gdzieś nieuki! A w wersji mniej ugrzecznionej to chuj wam w dupę procencie społeczeństwa niechlubnie nazywającym siebie katolikami. Bo kto to kurwa widział, że niby 90% wierzy a wszyscy Chrystusa mają bliżej odbytu niż serca? To już ja - zawodowy anty-klerykało-przeciw-religijno-poglądowiec - jestem bliżej wiary niż 3/4 chujów co mówią, że są wierzącymi. Kurwa pójdzie taki chuj jebany do kościoła i myśli że potem po bożemu najebie się pod monopolem, pobije żone, dojebie synkowi (bo za mało kasy z tacy księdzowi zajebał), potem pójdzie do Zenka z naprzeciwka i razem skoczą zapierdolić węgiel z transportu na trasie Katowice-Zabrze. Chcę żebyście wiedzieli to: SRAM NA WASZĄ WIARĘ RZADKIM KAŁO-MOCZEM! Bo jesteście jak wrzody na chuju Pana, jak trypyr, syf i świąd krocza! Oby was wyjebało przez odbytnice aż po przełyk biczem bożym! SPIERDALAJCIE!!!

No i proszę. Jednak pojechałem komuś. Teraz mogę się spokojnie masturbować głębią tego cudownego tekstu.

08 maja 2003   Komentarze (40)
< 1 2 >
Dziwny | Blogi