• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog Dziwnego pojeba.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 01 02 03 04 05 06
07 08 09 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31 01 02 03

Kategorie postów

  • Elektroakustyk (3)

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Lipiec 2008
  • Lipiec 2007
  • Lipiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Wrzesień 2004
  • Maj 2004
  • Marzec 2004
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Marzec 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Archiwum lipiec 2003

"Kawa z Muchotrawem" (ale mi odjebało)

      - Napisałem wczoraj opowiadanie - powiedział Muchotraw.
      - O czym? - spytałem, bez entuzjazmu pijąc kawiarnianą lurę.   Pomyslałem o spokojnej robocie u Łosia - naprawianiu płotu. Te codzienne walki ze sztachetami, ten cudowny ból dłoni, wieczorne ognicho, mocna poranna kawa, żadnych gazet, żadnego radia, żadnego TV i żadnego Muchotrawa. Tak. Tam byłem bezpieczny. Ale tu już nie.
      Patrzyłem się niczym bezmózgie Yeti na niedogolony ryj Muchotwora, zastanawiając się czy zrzygam się od ohydnej kawy, czy dopiero po gównie, jakie codziennie serwował mi mój znienawidzony, acz i tak jedyny ciekawy w tej spelunie, rozmówca. "Morituri te salutant" powiedziałem w myślach i spokojnie rozsiadłem się na niewygodnym krześle, oczekując wyroku.
     - No więc - zaczął oprawca - jest sobie ekspres Warszawa-Berlin stający tylko na krańcowych stacjach trasy. Prawie pusty, ostatni wagon składu. W ostatnim przedziale  siedzą litewski atleta i stetryczały polski emeryt. Jedyne osoby w tym wagonie. I nagle atleta zaczyna umierać n skoliozę...
     - No ale od tego się nie umiera - przerwałem czując, jak moje śniadanie usiłuje uniknąć niechybnego strawienia i salwuje się ucieczką przez znane mu już wyjście.
     - No wiem, wiem - ciągnął niezmordowanie kat moich poniedziałkowych poranków - ale słuchaj co dalej. No i ten emeryt chce wezwać pomoc, ale jest za słaby żeby użyć hamulca ręcznego, bo nie może zerwać plomby. Ma chore gardło więc nie zawoła o pomoc. Kto by go zresztą usłyszał. A że ma reumatyzm więc nie pobiegnie po konduktora. A Litwin usiłuje mu powiedzieć, że ma leki w damskiej torebce (wspomniałem już że atleta jest gejem-transwestytą? nie? no to teraz to mówię!) i wystarczy mu ją podać a on wtedy weźmie lekarstwo i przeżyje. Ale emeryt po pierwsze jest głuchy, a po drugie myśli, że atleta jest babą, która siędo niego zaleca. Więc zamiast cokolwiek pomóc to zaczyna całować się z atletą...
     - No i co... - jęknąłem, czując jak tracę resztki sił na najbliżczy miesiąc.
     - No i atleta umiera i spada mu peruka, a wtedy emeryt jak to widzi to dostaje zawału i też umiera. Genialne, nie? - pointował rozentuzjazmowany Muchotraw.
     - No dobra. Ale o czym to w zasadzie jest? - spytałem, z posmakiem niedosytu kaźni. Brak elementu kulminacyjnego, który odebrałby mi na zawsze moje dzisiejsze śniadanie pozostawił wrażenie pustki. Czekałem na dobitkę.
     - No widzisz. Bo jest to metafora na obecne relacje społeczno-kulturowo-etniczne. Pokazuje czytelnikom ze osoby z różnych kultur, o różnych przekonaniach i w różnym wieku nie są w stanie się porozumieć. Wyjaśniam pochodzenie wojen, rasizmu, młodzieńczego buntu, wyobcowania jednostki. Pokazuje także, że zderzenie dwóch odmiennych jednostek musi zaowocować ludzkim dramatem...
     Zapadło milczenie. Muchotraw jakby wypalony natchnioną mową stracił blask proroka, jaki przez którką chwilę jaśniał mu w oczach, zszarzał, jakby nieco się skurczył i zgarbił. Był po prostu małym trybikiem biurokratycznej machiny, chcącym spełnić się jako odrębna jednostka, a nie część społeczeństwa. Przez chwilę było mi go żal. Ale tylko przez chwilę.
     - No niezła teza, ale jakoś nie przemawiają do mnie twoje środki wyrazu - skomentowałem chłodnym głosem. - A! I sięgnij po Słowackiego i Mickiewicza. Oni pisali o tym samym, ino lepiej. Muszę już iść. Bywaj!
     Patrzyłem, oddalając się na małą, jeszcze bardziej skurczoną postać przy stoliku. Wydawało mi się, że jak jeszcze zgarbi się o milimetr to pęknie jego kręgosłup, co zakończy jego marną egzystencję. Życie nic nie wartego, szarego Muchotrawa, który szukał szczęścia w pisaniu.
     Ale to szczęście zostało mu jakby nagle odebrane. Ja mu je odebrałem. I czułem się z tym wprost cudownie. Wyszedłem na mokre jeszcze ulice pośmiać się do słońca i do "Maćka S.- spedalonego sprzedajnego chuja co psom kabluje", uhonorowanego zielono-oczojebnym sprayem na szarym tle blokowego muru...

                                                                           (Dziwny 2003)

"o kurwa... dodales sie do rankingu... na szczescie udalo mi sie w tym znalesc sakrazm na blogowisko.. boze spraw, bym sie nie mylil..." (N.)

15 lipca 2003   Komentarze (13)

A co tam.

Zamyślony wtulam się w ciepłą ciszę nocy. Miasto i ja. Cichy szum moich kroków koresponuje z arytmicznym głosem Miasta. Lubię noc. Lubię spokój. Lubię pić po północy i rzygać o czwartej nad ranem. To przygania sens do nędznej egzystencji. Lubię papierosy. Mają ohydny smak, śmierdzą, dymią. Ale je lubie bo są takie jak mój łeb. Te same cechy. Korelacja.
Jesteś samotny? Nie masz przyjaciół? Zacznij palić! Hoduj raczka i dokarmiaj go, żeby nie umarł z głodu. Niech będzie Twoim Tamagochi. Odnajdziesz wtedy sens egzystencji. Papierosy są jak metafora ludzkich niewysłowionych pragnień. Wszystkie Twoje marzenia, wszystkie potrzeby można zamknąć w kawałku papieru, kupce suchych liści i tulejce z waty. Spłycenie? Niekoniecznie. Ale co wy możecie o tym wiedzieć?

Manipulant. HAHAHA! Że niby czym ja manipuluję? Hipokryta pierdolony. Zrobiłeś to żeby mnie wkurwić, czy żeby Ją wkurwić? Szczerze odpowiedz.

Jestem wściekły i nie mam jak się wyżyć. Psychodelia. Yeah let's rock. i przez to wszystko nie napisałem tego, co chciałem napisać. Fuckit.

09 lipca 2003   Komentarze (13)

Chce umrzeć ........... [czyli notka o zachęcającym...

Było tu chyba wszystko. Kiepske notki bez treści, dramatyzm, onanizm intelektualny i masturbacja emocjonalna, suche treści, schizy, dziwne notki, szoeferzy, opowiadania, Volte', motta, listy zakupów, miłość, pseudomiłość, niemiłość, język ezopowy i język dosadny, śmierć, życie, pijaństwo, kobiety, piosenki, wiersze chujowe, wiersze chujowsze, reminescencje, retardacje, zakończenia, początki, ucieczki, powroty, pseudonaukowa nowomowa, ody do sanga (w komentarzach), przemyślenia, listy z wakacji od bloga, wkurwianie K_P, jeżdżenie po poTOOLnym, epitafia, notki z serii "BUAHAHAHA", sranie, rzyganie, notki nie-do-przeczytania, trasy podóży, rozczulanie się nad sobą, rozmowy, mordercy, od chuja cytatów, wywody naukowopodobne, zagadki, pierdóły, i inne gówna, których nie chce mi się wymieniać.

A wy już kurwa od roku czytacie ten chłam. Współczuje wam.

01 lipca 2003   Komentarze (12)
Dziwny | Blogi