W ramach kontynuacji czegoś, co blogiem...
Ostatni papieros z paczki posępnie żarzy się w popielniczce. Jakby straszy mnie perspektywą jego braku za minutę. Na poduszce leży ideologiczna broszura Krajskiego, oczekując na uprzejmy wzrok. Senność skrada się cicho i chwyta grawitacyjnie za powieki, zaskakując swoim istnieniem. Papieros dokonał swojego zywota na cmentarzysku popiółki i teraz smutno sterczy nylonowym obeliskiem jako falliczny totem hołdujący paskudnemu nałogowi. Znów jestem chwilą... Po raz tysięczny włączam playlistę w WinAmpie, która utuli mnie później do snu czułym tchnieniem skompresowanej poezji. Dwadzieściakilka liter, koło ośmiu znaków przestankowych (przystankowych? ortografia się kłania), dziesięć cyfr. Czy to nie głupie, że całą treść wszechwszystkiego można zawrzeć w układance o niecałych 50 elementach?
Paskudna nuda. Paskudnie paskudna paskudność paskudowato spaskudniała. "Wyznanie q Błękitnoplanym" na rozweselenie. Człowiek jest najobrzydliwszą pomyłką ewolucji. Postęp nauki, technologii, medycyny i chuj wie czego jeszcze niweluje selskcję naturalną. Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: jestesmy zjebani genetycznie. W przeważającej wuększości powinniśmy zdechnąć przed narodzeniem. Chujowo, nie? Akt Tworzenia jest tylko samogwałtem emocjonalno-intelektualnym. Nic nie wnosi do rozwoju rasy. Pytanie retoryczne: PO CHUJ?
Zapalę peta z nowej paczki żeby nie mieć koszmarów. Podłączę głośniki, żebym nie oddać się szponom cichej ciemności. Potem zgwałcę się w skrawek bawełny, by móc spokojnie zasnąć.