• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Blog Dziwnego pojeba.

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 01 02 03

Kategorie postów

  • Elektroakustyk (3)

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Lipiec 2008
  • Lipiec 2007
  • Lipiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Styczeń 2006
  • Grudzień 2005
  • Październik 2005
  • Wrzesień 2005
  • Lipiec 2005
  • Czerwiec 2005
  • Wrzesień 2004
  • Maj 2004
  • Marzec 2004
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003
  • Maj 2003
  • Marzec 2003
  • Styczeń 2003
  • Grudzień 2002
  • Listopad 2002
  • Październik 2002
  • Wrzesień 2002

Archiwum 13 września 2004

Płyty chodnikowe.

Jako dziecko często chodziłem tak, aby omijać popękane płyty chodnikowe. Stawiałem pewnie stopę na całej płycie, nie pozwalając nawet skrawkowi podeszwy wychylić się poza jej krawędź. Niektórzy podobno tak mają, części przechodzi, choć słyszałem, że są i tacy, co przez całe życie tak chodzą. Dzisiaj zauważyłem, że znów to robię. I przy okazji jeszcze zorientowałem się dlaczego przez całe swoje dzieciństwo chodziłem ze spuszczoną głową. Nazwałbym to pariodią logicznego myślenia.

Między pęknięciami w płytach i między płytami jest coś, co dzieci omijają, a dorośli przestali zauważać. Coś, co przeraża dopiero wtedy, jeśli się to widzi. Ślepota... Tak naprawdę to nic tam nie ma. A raczej JEST TAM NIC. Nihilistyczne, jednolite nic. I ja dzisiaj znowu zacząłem to zauważać. Boję się. Paniczny, otępiający strach, choć tak naprawdę się nie boję. Co płytę - za krótko ; co dwie - za długo ; naprzemiennie - niewygodnie ; po ukosach - za szeroko. I jeszcze równy rytm, nie trać tempa, raz, dwa, raz, dwa. Wybieram co dwie, żeby parzyście, żeby szybciej, żeby niewygodnie, ale wygodniej od innego niewygodnie. I koncentracja.

Gonię swój cień. Leży przede mną rozłożony na chodniku - marna plama mnie. I usiłuję go przydepnąć, wbić butem w ziemię i zostawić za sobą. Tak, pamiętam, robiłem jako dziecko i tak było dzisiaj... Przez całe swoje parszywe, "dorosłe" życie łaziłem byle jak, byle wygodnie, równym tempem, do przodu, nie patrzeć pod nogi. Kurwa. Nic mnie nie nauczyły lata dziecinne. Święci nie spuszczali głowy z pokory - patrzyli pod nogi, żeby stąpać tylko po solidnych, niepopękanych płytach chodnikowych. I tak skurwysyny lazły przez życie, aż ich kostucha dopadła i teraz tańczą ze świecącymi gównami nad głowami na bożych łączkach niebiańskich... O ile oczywiście nie wciągnęło ich nic spomiędzy krawędzi płyt...

13 września 2004   Komentarze (4)
Dziwny | Blogi