A co tam.
Zamyślony wtulam się w ciepłą ciszę nocy. Miasto i ja. Cichy szum moich kroków koresponuje z arytmicznym głosem Miasta. Lubię noc. Lubię spokój. Lubię pić po północy i rzygać o czwartej nad ranem. To przygania sens do nędznej egzystencji. Lubię papierosy. Mają ohydny smak, śmierdzą, dymią. Ale je lubie bo są takie jak mój łeb. Te same cechy. Korelacja.
Jesteś samotny? Nie masz przyjaciół? Zacznij palić! Hoduj raczka i dokarmiaj go, żeby nie umarł z głodu. Niech będzie Twoim Tamagochi. Odnajdziesz wtedy sens egzystencji. Papierosy są jak metafora ludzkich niewysłowionych pragnień. Wszystkie Twoje marzenia, wszystkie potrzeby można zamknąć w kawałku papieru, kupce suchych liści i tulejce z waty. Spłycenie? Niekoniecznie. Ale co wy możecie o tym wiedzieć?
Manipulant. HAHAHA! Że niby czym ja manipuluję? Hipokryta pierdolony. Zrobiłeś to żeby mnie wkurwić, czy żeby Ją wkurwić? Szczerze odpowiedz.
Jestem wściekły i nie mam jak się wyżyć. Psychodelia. Yeah let's rock. i przez to wszystko nie napisałem tego, co chciałem napisać. Fuckit.